środa, 14 sierpnia 2013

Ludzie są jak wiatr...

Witajcie moi mili;)
Lato w pełni, a ja tak strasznie Was zaniedbałam. Bezczelnie używam uroków wakacji i nic do Was nie piszę – to są fakty. Mam nadzieje, że jednak wybaczycie mi tę niegodziwość, tym bardziej, że w czasie mojej przerwy w pisaniu nadal czytałam i mam dla Was kilka propozycji. Z uwagi na to, że to propozycje zupełnie różne tematycznie i gatunkowo dziś ograniczę się do zachęcenia (pewnie głównie płeć piękną) do powrotu, albo zapoznania się z twórczością Krystyny Siesickiej. Pani Krystyna to autorka utworów dla młodzieży. Urodzona 22 listopada 1928, przeżyła II wojnę światową, w czasie której działała w ZHP, brała nawet udział w powstaniu warszawskim. Ukończyła studia dziennikarskie i próbowała odnaleźć się, jako redaktorka miesięcznika czy felietonistka. Największą jednak rozpoznawalność przyniosło jej pisanie książek dla młodzieży, które dotykają problemów uniwersalnych i ponadczasowych. Dlatego choć pierwszy raz z jej utworami spotkałam się, jako trzynastoletnia dziewczynka, dziś z przyjemnością i sentymentem mogłam do nich powrócić. W ostatnich dniach przeczytałam tylko trzy, z pośród wielu jej książek i właśnie je postaram się Wam króciutko przybliżyćJ

Pierwszą, ponownie przeczytaną przeze mnie pozycją było „Jezioro osobowości”. Chyba jedna z ulubionych książek Siesickiej, chwalona przez wszystkich czytelników. Przedstawia losy Marty, uczennicy warszawskiego liceum, która mieszka tylko z mamą -Anną. Ich z pozoru chaotyczne, ale tak naprawdę uporządkowane życie zaburzy ślub Anny z Wiktorem, który jest tatą Michała – chłopaka, z którym spotyka się Marta. Rozwijające się uczucie Michała i Marty napotyka wiele przeszkód, od trudnej relacji nastolatki z ojcem chłopaka, po Patryka – kolegę Michała, robiącego wszystko by zdobyć względy Marty. Choć historia może wydawać się śmiesznie harlekinowa, tak naprawdę jest piękną powieścią o niedojrzałej, pierwszej, trudnej miłości i skomplikowanych relacjach pomiędzy dziećmi i rodzicami. W dodatku historia jest tak naprawdę dramatem z zakończeniem niosącym nadzieje na lepsze. Trzon książki tworzą zapiski z pamiętnika Marty, które po dramacie nad jeziorem, jaki rozegra się na harcerskim obozie, czyta jej ojczym – Wiktor. Teraźniejszość mieszająca się z przeszłością buduje w czytelniku napięcie i ciekawość. Niewinność i delikatność opisywanych przez Siesicką uczuć może wydawać się niewspółmierna z „naszą epoką”. To fakt, dzisiejsza literatura pozwala sobie na śmiałe nazywanie rzeczy po imieniu, używanie niecenzuralnych określeń, zwyczajne „walenie prosto z mostu”. Pytanie tylko, czy to jej atut, czy po prostu próba dostosowania się, dogonienia dzisiejszej młodzieży i uznania, że inaczej się do niej nie trafi. Nie chcę tego osądzać, ale osobiście uważam tą delikatność i naiwność za piękną.



„Jezioro osobliwości” gości w mojej prywatnej bibliotece odkąd pamiętam, innych utworów Pani Krystyny nie posiadam. Dlatego, jeszcze w czasie jego lektury, pobiegłam do Miejskiej Biblioteki w moim rodzinnym Wieluniu i wyposażyłam się w dwie kolejne książki Siesickiej.

„Zapałkę na zakręcie” przeczytałam, jako drugą w kolejności (chociaż kolejność nie ma tu przecież żadnego znaczenia). Nikomu nie mydląc oczu szarym mydłem, od razu przyznaje, że to kolejna książka o nastoletniej miłości, ale nie tylko. Również o dojrzewaniu, samotności, niepewności, buncie, nałogach oraz o tym, że „można tęsknić za kimś będąc o dwa kroki”. Mada spotyka Marcina w czasie, kolejnych już wakacji w Osadzie. Chłopak jest inni niż wszyscy, wycofany, tajemniczy, ironiczny, jakby smutny. Choć kontakt z nim nie należy do najłatwiejszych, dziewczyna szuka jego towarzystwa i bardzo je lubi. Tajemnice z przeszłości, która nie pozwala o sobie zapomnieć stają na drodze tej młodzieńczej miłości. Mada i Marcin rozjeżdżają się po wakacjach w swoje strony, po to tylko by spotkać się, któregoś dnia „przypadkiem” na zakręcie. Nie będzie to jednak początek prostej miłości. Ich miłość jest niedoskonała, trudna. Mada ukrywa się z tą relacją przed mamą, a Marcin nie umie podzielić się swoją przeszłością z ukochaną dziewczyną, z lęku przed odrzuceniem.

„Sweter Marcina był na mnie o wiele za duży. Sweter Marcina. Miałam go na sobie. Doznałam dziwnego uczucia, które usiłowałam jakoś sprecyzować. Nie wiem, co mnie tak wzruszyło w tym swetrze – czy fakt, że Marcin zadbał o mnie, czy wrażenie, tak bardzo nieprawdziwe zresztą, że znalazłam się w jego ramionach. Czy była to po prostu radość z posiadania choć przez chwilę jednej rzeczy wspólnej z Marcinem?”

Ten cytat wydaje mi się ukazywać delikatność i niewinność w stylu pisania Pani Krystyny, która tak mnie urzeka.
Nie umiem powiedzieć dlaczego, ale „Zapałka..” porusza mnie nawet bardziej niż „Jezioro…”. Na pewno nie są to ostatnie wakacje, kiedy po nią sięgnęłam. Choć wiem, że jest jeszcze tyle książek, które muszę przeczytać, są w moim życiu i takie, do których muszę wrócić jeszcze raz… i jeszcze jeden.

Ostatnią książką, do której powróciłam była „Ludzie jak wiatr”.
"Ludzie są jak wiatr. Jedni lekko przelecą przez życie i nic po nich nie zostaje, drudzy dmą jak wichry, więc zostają po nich serca złamane, jak jakieś drzewa po huraganie. A inni wieją jak trzeba. Tyle, żeby wszystko na czas mogło kwitnąć i owocować. I po tych czasach zostaje piękno naszego świata..."

Historia przedstawiona w tej krótkiej książeczce jest prosta, ale wciągająca. Taka do połknięcia w czasie jednego wieczoru i odrobiny nocy. Do leśniczówki starego Prota, przyjeżdża jego przyjaciel - dziennikarz Jan Sebastian (to jego pseudonim). Postanawia w atmosferze ciszy i spokoju napisać powieść o pierwszej miłości. Nie jest jednak świadom tego, że do Prota przyjechały jego wnuczki, co równoznaczne jest dla niego z brakiem warunków do pisania. Dziennikarz już wkrótce przekonuje się, że to może właśnie przebywającą w leśniczówce młodzież da mu materiał do napisania książki.
Prostota i banalność jest największym atrybutem „Ludzi jak wiatr”. Siesicka po raz kolejny pochyla się nad (zabawnymi czasem) problemami młodzieży, dopuszcza ją do głosu, próbuje pomóc.  Historię podkręca wątek zaginionych witraży i nocnych poszukiwań oraz tajemnica zamkniętej skrzyni.

Pomimo dwudziestu dwóch lat ponowne spotkanie z utworami Pani Krystyny było dla mnie niezwykle ważne i pouczające. Choć czas biegnie do przodu, choć podejścia do różnych spraw liberalizują się, pewne problemy nastolatków pozostają wciąż takie same. Jeśli jeszcze nie mieliście (nie miałyście) przyjemności zetknąć się z książkami Pani Siesickiej to gorąco Was do tego zachęcam. Myślę, że na jej utwory nigdy nie jest za późno. W różnym wieku patrzymy na nie po prostu z różnej perspektywy. Lektura jej książek jest dobra na leniwe popołudnie na hamaku, wakacje na plaży, czterdzieści minut w komunikacji miejskiej w drodze do pracy, deszczowy dzień, czy po prostu bezsenną noc.

 Polecam

Żaneta


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz